sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 24

,,Oczami Cassandry''
Siedziałam wtulona w Harolda ,ale cicho płakałam, lecz tak żeby mnie nie usłyszał. Płakałam z powodu Troy'a ,ale też z powodu Jade. Byłam jednocześnie zła ,smutna, przygnębiona, zdołowana i miałam masę myśli w głowie.
-Nie przejmuj się tym co mówiła Jade- powiedział do mnie Harry
-Nie, jej zdanie jest dla mnie ważne i chyba .... ciężko mi to przyznać, ale chyba ma rację. Ona dużo dla mnie zrobiła ,a ja dla niej praktycznie nic. Ba ! Nic, tylko jej zaszkodziłam... To przeze mnie ona i ..i Troy zerwali. Ale proszę ,nie pytaj teraz o to.- Harry wytarł łzę z mojego policzka


Minęły dwa dni. Dzisiaj miał się odbyć pogrzeb Troy'a.
-Musimy już iść -powiedział z dołu głos CJ
-Już- odparliśmy sztywno. Ubrani na czarno ,wyszliśmy ponuro z domu i wsiedliśmy do wozu chłopaków. Dojechaliśmy pod kościół o godzinę za wcześnie żeby załatwić jeszcze kilka spraw kościelnych. W końcu odbyła się Msza w Kościele. O dziwo zjawiło się bardzo dużo ludzi. Pomyślałam że kiedy Troy mówił ,,Nie potrzebuję czegoś, potrzebuję kogoś''  pewnie chodziło mu że dużo ludzi wokół niego hmmm.... słucha go ale go nie słyszy- są bardzo blisko ,ale bardzo daleko. Na Mszy  wiele osób pewnie było z jego drużyny ,szkoły, rodziny itd. Podczas pogrzebu wszystkie kobiety płakały, a mężczyźni z trudem powstrzymywali łzy. Teraz dopiero przekonałam się że w ogóle nie interesowałam się tym co się dzieje w jego życiu, nic o nim nie wiedziałam .

Kiedy było już po wszystkim miałam ochotę być jedyną osobą na świecie.To straszne uczucie mieć świadomość że bliska ci osoba odchodzi a ty nie możesz nic na to poradzić.
-CJ, masz ten akt zgonu ?- zapytałam prawie niedosłyszalnie
-Tak, jest na górze, na biurku
-Dzięki- powiedziałam i ruszyłam na piętro. Sama nie wiem dlaczego chciałam go przeczytać.
Kiedy weszłam do pokoju mojej przyjaciółki ,od razu skierowałam się w stronę biurka. Leżała tam cała masa rzeczy - poukładanych ,ale w nieładzie. Jeżdżą wzrokiem tam i z powrotem, w końcu spostrzegłam to po co tutaj przyszłam.  Wzięłam dokument do ręki i poszłam do swojego pokoju by go przeczytać. Opadłam niechętnie na łóżko i leżąc na plecach zaczęłam czytać. Prawie skończyłam.
-Wszystko w porządku ??-zapytała stojąca w drzwiach Macy.
-To wszystko moja wina - rozpłakałam się ,a ona usiadła przy mnie i przytuliła .
- Nie miałaś wpływu na to co zrobił.
-Nie, to właśnie moja wina- zachodziłam się od płaczu- Sama czytałaś ten list .. Gdyby nie ja nie doszło by do tego wszystkiego.
-Nie rób sobie wyrzutów Cas.
-Mogłam jeszcze zdążyć go uratować ,gdybym wyszła z domu zaraz po przeczytaniu listu -beczałam
-....Co ..??- zapytała ze zmarszczonymi brwiami
-W akcie napisali że zgon Troy'a nastąpił 12 sierpnia o godzinie 22:57 . Gdybym wyszła z domu kiedy tylko skończyłam czytać list, nie doszło by do tego.
-Ale.....-Macy patrząc na dokument mocno się nad czymś zastanawiała- Czy ty i Troy, nie mieliście przypadkiem tej samej grupy krwi ..?
-Tak, 0Rh-
-To dlaczego tutaj pisze że miał ABRh- ..???
-Co ?! To przecież niemożliwe..... Nic tu się nie zgadza ,kompletnie nic !
-Zadzwoń do Troy'a...
-Do reszty Cię pogięło ???- zapytałam oburzona- Przecież on nie żyje !
-Zobaczymy- Powiedziała Macy. Nie chciałam się kłócić ,więc ze łzą w oku odetchnęłam i wybrałam jego numer.
-Haloo ???- powiedział głos w słuchawce. Nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Przecież widziałam go w trumnie. Macy wzięła ode mnie telefon.
-Troy ???
-Nie, Taylor... Jakim cudem miałbym być Troy'em  ???-
-Daj na głośnik- szepnęłam do Macy
-Skąd masz jego telefon ?- zapytałam nieobecnie
-Przecież do grobu by go ze sobą nie wziął ,a skoro jestem jego bliźniakiem ,to ...
-Jesteś jego bliźniakiem ???!!!!!- krzyknęłyśmy jednocześnie
-Yyy...no tak.. Miał Ci to powiedzieć .. !
-Ale nie powiedział .. !
-Przykro mi ,ale nic na to nie poradzę. Muszę kończyć, zaraz mam trening.
-Jaki trening ..?
- No, a jak myślisz po co pojechałem do Seatle ???
-Przecież.,...... ale to Troy miał... -zaczęłam
-To jakim cudem DNA Troy'a było inne niż w realu ??- przerwała mi Macy
-Jak to ? -zapytał chłopak
-Troy ma 0Rh-, a na badaniu było że ABRh-
-Niee, wszystko się zgadza; to ja mam 0Rh-
-To z kim ja chodziłam ?????
-Hmm.....
-Zamienialiście się mną ????!!!!- powiedziałam oburzona
-Nie, to nie tak Cassie .
-A jak ,Taylor ??
-Troy chciał być sportowcem..
-To wiem ,o ile to był Troy
-Ale był też chory. Zamieniłem się z nim tylko dwa razy bo mnie o to prosił; wtedy miał iść do lekarza, ale nie chciał robić Ci przykrości odwołując randkę... On to robił dla Ciebie. Lekarz powiedział mu że jest wyjątkowym przypadkiem ,że gdyby nie coś co go trzyma przy życiu, umarłby dużo wcześniej,tak jak inni ludzie chorzy na to samo.
-A co go podtrzymywało ??- zapytałam cicho i niepewnie
-Ty.
-Czyli że on... on umarł bo zraniło go to jak widział mnie z Harrym ..???
-Hmmm....??- Taylor nie wiedział o co mi chodzi. Pewnie Troy mu nie powiedział.- Bardzo mi go brakuje, byliśmy sobie bliscy. Muszę jakoś przestać o tym wszystkim myśleć .. idę na ten trening, na razie.
-Cześć. -odpowiedziałyśmy
-Zostawisz mnie teraz samą ??- zapytałam Macy
-Jasne tylko nie zrób żadnej głupoty -powiedziała i wyszła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz