sobota, 21 września 2013

Rozdział 106

,,Oczami Jade''
-Jade... nawet nie masz pojęcia jak ci dziękuję !!- CJ zaraz po wysłuchaniu historii rzuciła mi się na szyję.
-Spoko. Każdy postąpił by tak na moim miejscu.- odparłam obojętnie. Dziewczyna chwilę wpatrywała się we mnie z uśmiechem i odezwała się Megan:
-Mogłaś wspomnieć że twój chłopak to Louis Tomlinson !!
Na te słowa Lou parsknął śmiechem i odpowiedział:
-Chyba coś więcej niż  chłopak, to raz, a dwa, byliśmy u waszych rodziców, ale pewnie byłaś w tym czasie u dziadków.
-Pewnie tak.
-Louis, nakarmisz Will'a ?- zapytała CJ podając mu butelkę z kaszą. Chłopak przejął ją i całą swoją uwagę poświęcił małemu.
-Ile on już ma ??- zapytała Meg odprowadzając ich wzrokiem.
-Pół roku.- odpowiedziała CJ.-Powiesz mi teraz dlaczego uciekłaś z domu ??- nagle atmosfera stała się nieprzyjemna i nikt specjalnie nie tryskał energią.
-Może kiedyś. Nie chce mi się o tym gadać.- odparła czternastolatka.
-Nie męcz jej, najważniejsze że jest cała i zdrowa. I że już teraz spokojnie będzie mogła wrócić do domu.- powiedziałam i spojrzałam na nią znacząco podkreślając ostatnie zdanie.
-Nie chcę tam wracać !- dziewczynie bardzo nie spodobał się ten pomysł mimo że wiedziała, że w każdej chwili mogę powiedzieć jej starszej siostrze o Tay'u.
-Chyba nie liczysz że będziesz mogła tu zostać. -powiedziała podobnie oburzonym tonem CJ. Tak, one na pewno były siostrami.
-Dlaczego nie ? Nie chcę na razie tam wracać, nie czuję się u nich dobrze.- odparła.
-Megan, nie możesz tu zostać.- powiedziała stanowczo CJ.
-Dlaczego nie ?? Ty jakoś mogłaś się wyprowadzić !- rzuciła wściekła Megan, a ja tylko przysłuchiwałam się tej kłótni, którą w sumie sama wywołałam.
-Ale ja po pierwsze miałam 16 lat, po drugie, byłam rozsądniejsza i nie uciekłam z domu tak jak ty, a było to uzgodnione no i po trzecie chyba nie myślisz że się tu wprowadzisz !!- CJ rzucała argumentami, które były w pełni uzasadnione, a ja nieświadomie potakiwałam jej głową.
-Zastaniesz tu jeszcze kilka dni, a potem wracasz do domu, jasne ?- rzuciła CJ po chwili napiętej ciszy. Megan nie miała wyboru, musiała na to pójść. Zamiast cokolwiek powiedzieć, obraziła się na nas i poszła na górę do pokoju który tymczasowo został jej ''przydzielony''.
-Nie jesteś dla niej trochę za ostra ??- spytałam kiedy już wyszła.
-Wiem, może trochę przesadziłam.- powiedziała zrezygnowana CJ i klapnęła na kanapę obok mnie ze skwaszoną miną.
-Może powinnyśmy postawić się w jej sytuacji i zrozumieć czy naprawdę ma powód by nie chciała wrócić do domu.- zaproponowałam.
-Tylko że aby postawić się w jej sytuacji musiałabym wiedzieć co ją tu trzyma, a jak sama słyszałaś, nie chce nic powiedzieć.
-A może nie co, tylko kto ...- powiedziałam z lekkim uśmiechem i posłałam jej znaczące spojrzenie.
-Czy ja przypadkiem nie wiem o czymś o czym ty wiesz ??
-Może tak, a może nie. Tak czy inaczej ja ci niczego nie powiem, nie jestem kablem.- zrobiłam zabawną minę, którą chciałam pokazać że jestem nieugięta.
-Jade, ale teraz na poważnie. Proszę, powiedz mi o co chodzi, wiesz że chcę jej dobra i się o nią martwię.
-Nie. Jeśli zechce to sama ci powie.- wzruszyłam ramionami.
-Pamiętasz jak mnie zirytowałaś jak załatwiłam wtedy te bilety na koncert chłopaków, a ty nie chciałaś iść ?? Widać historia lubi się powtarzać.- odparła.
-A teraz Zayn jest z Carą, a mnie ma kompletnie w dupie, także nie podziękuję Wam za to.- powiedziałam, ale nie złym tonem pełnym zarzutów, tylko takim normalnym. CJ westchnęła.
-Chodzi o chłopaka ??- powiedziała po chwili zastanowienia.
-Doobrze, zgadłaś.- powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
-Czy to ktoś znajomy ?- zapytała.
-A bo ja wiem czy go znasz..- powiedziałam obojętnie przyglądając się swoim paznokciom.
-Eddie ??
-Ed jest moim chłopakiem.- oburzyłam się.- To Ttttttttt.....
-Tttt...?? Ttttaa.... Taylor ?!- CJ rozwikłała zagadkę bardzo szybko.
-Brawo.
-Coo?! Ale przecież on jest o 5 lat starszy..- dziewczyna się zmartwiła.
-Meg miała racje. Mówiła że dokładnie tak zareagujesz... Co się martwisz, między moimi rodzicami była różnica 6 lat, a między Twoimi jest aż 8 !! Nie możesz mieć do niej o to pretensji.

,,Oczami Fabiana''
-Jannette..- zacząłem wpatrzony w nią z uśmiechem.- kocham cię.- Dziewczyna odpowiedziała -jeszcze szerzej się uśmiechając- że ona mnie też.- Dziękuję, za to że jesteś.- dodałem i pocałowałem ją czule.

-Ja pierdolę, Arian, rozumiesz że jeszcze tydzień temu wszystko było idealnie, a teraz co, rozpłynęła się ??- powiedziałem zdenerwowany do brata, który razem ze mną zastanawiał się gdzie mogła się podziać Jane.

-A dzwoniłeś do jakiś jej znajomych, rodziny..?- zapytał.
-Nie ,nie wpadłem na to, wiesz.- zironizowałem.
*Miesiąc później*
Policja nie znalazła Jane, a ja powoli zaczynałem tracić nadzieję, choć jakaś cząstka mnie mówiła mi że to nie może być prawda i że jeszcze wróci.Dzień w dzień myślałem tylko o niej. Dziwię się, że jeszcze nie zrobiłem czegoś głupiego, ale to pewnie dlatego że Arian, Jade, Eddie- Arian i Ed pogodzili się w końcu- oraz cała reszta bardzo mi pomagają w tej sytuacji.
6.00 rano; jak zawsze od jej zniknięcia wstałem po nieprzespanej nocy. Ubrałem jeansy i T-shirt po czym nie mogąc znaleźć sobie zajęcia usiadłem na łóżku i ze splecionymi rękoma opartymi na kolanach myślałem co jeszcze mogę zrobić. Wiedziałem że to jej zawdzięczam swoje obecne życie i że gdyby nie ona wciąż faszerowałbym się tymi prochami. Ona sprawiła, że opamiętałem się i zrezygnowałem z życia które całkiem sprowadziłoby mnie na dno. Ale teraz jej nie ma. Wszelkie nadzieje, oczekiwania zniknęły, Teraz już nie mam powodu żeby nie zacząć od nowa.. od nowa z narkotykami. Z nimi wszystko było jakieś łatwiejsze. Przestałem brać ze względu na nią, ale jakie to ma teraz znaczenie ? Kolejna ważna osoba w moim życiu odeszła. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Jane zawsze mówiła że dużo rzeczy sprawia jej ból, ale że nie ma go dosyć i lubi go otrzymywać, bo woli czuć ból niż kompletnie nic. Często nie rozumiałem jej wyboru, ale szanowałem go, ponieważ to była trudniejsza droga, którą mimo wszystko wybrała. Nie brałem już chyba od jakiegoś miesiąca, ale to nie oznaczało że głód zniknął. Działo się dokładnie na odwrót i wiem że nie chciałaby żebym znowu zaczął się w to wszystko plątać, ale ja już dłużej nie wytrzymam. Przepraszam.- pomyślałem i sięgnąłem do szuflady biurka w której miałem kilka woreczków z kokainą. Reszta oczywiście nie wie że są w moim posiadaniu i lepiej niech tak zostanie. Chwilę po tym jak opróżniłem zawartość jednego z woreczków, niespodziewanie zadzwonił telefon. Przez moment się wahając sięgnąłem po niego i odebrałem. Myślałem, że to pewnie jakaś pomyłka ponieważ nie wyświetlił mi się żaden numer.
-Halo ?-odparłem odkaszlując.
-Fabian, to ty ?- zapytał żeński głos, a mnie chyba na moment zatrzymało się serce.
-Jannette ?!- z radości prawie krzyknąłem.
-Tak, to ja.- usłyszałem w telefonie ciepły głos dziewczyny.- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę cię przeprosić za to że tak nagle zniknęłam. Wierz mi, gdybym tylko mogła, najpierw o wszystkim bym ci powiedziała.. wybaczysz mi ?
-Jane, nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiłem !! Nic ci nie jest ??
-Nie, wszystko w porządku, zresztą potem wszystko ci wyjaśnię.
-No dobrze, a gdzie jesteś i co to za numer ?
-W Liverpoolu. Za jakieś 3 i pół godziny powinnam być w Londynie. Dzwonię z budki telefonicznej, bo zgubiłam telefon...
-Wyjdę po ciebie, tylko nie wiem gdzie będziesz jak dotrzesz do Londynu..
-Możemy spotkać się przy London Eye.
-W porządku.
-Do zobaczenia, kocham cię.- powiedziała i odłożyła słuchawkę zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Byłem taki szczęśliwy, choć wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Wtem jednak odezwało się sumienie- po jaką cholerę brałem znowu te prochy ?? Teraz będę musiał wszystko zaczynać od początku. Niby będzie łatwiej bo już umiem mniej więcej nad sobą zapanować, ale i tak jestem na siebie zły. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1. Jak myślisz, dlaczego Jannette tak nagle zniknęła ??
2. Sądzisz że Megan wytłumaczy wszystko CJ ??
3. Czy będą jakieś większe problemy przez to że Fabian znowu wziął narkotyki ??

Czekam na komentarze :) Pozdrawiam ;*

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 105

,,Oczami Macy''
Zeszłam na palcach po schodach i co chwila oglądając się przez ramię, cicho i bezszelestnie wymknęłam się z domu. Ujęłam w dłonie kierownicę roweru i już miałam na niego wsiąść, ale nagle tak się wystraszyłam że aż cofnęłam się do tyłu i wypuściłam rower.
-Niall, co ty tutaj robisz ? Śledzisz mnie ?- zapytałam nieco się uspokajając.
-Mówiłaś że wszystko w porządku, co się dzieje ? Powiesz mi wreszcie ?- zapytał stojąc oparty o futrynę drzwi z założonymi rękoma.
-Niall.. nie myśl sobie że chodzi o ciebie czy coś. Naprawdę wszystko ok.
-To co to ma znaczyć ? Czemu mnie okłamujesz ?!- uniósł się.
-Ja cię nie okłamuję.- odparłam cicho.
-Ja... przepraszam.- powiedział i znów stał się łagodny i ciepły.- Ale proszę, wyjaśnij mi to.- odrzekł co prawda niezbyt stanowczo, ale stwierdziłam że najwyższa pora komuś o tym powiedzieć.
-No dobrze.- westchnęłam.- Od jakiegoś czasu ze szczególną uwagą przyglądałam się rachunkom, opłatom i takim tam. Odkąd Jade i CJ się wyprowadziły nasza sytuacja finansowa stanowczo się pogorszyła. To co wysyłają rodzice moi i Cas już nie będzie starczać na to żeby to wszystko pospłacać. Podjęłam pracę, to ta cała ''tajemnica''. Nic wielkiego.- wzruszyłam ramionami.
-No dobrze, ale czemu nie powiesz Cassie i nie zamierzałaś powiedzieć mi i Harremu ?? Ostatecznie my też tu mieszkamy.
-Cas i Harry mają teraz własne problemy, ciebie nie chciałam martwić bo stwierdziłam że dam radę. I daję.- stwierdziłam.
-Rzuć tą pracę, ja i Harry wszystko pokryjemy.- Niall szybko znalazł rozwiązanie.
-Nie, nie, nie i nie.Nie będziecie za wszystko płacić. Nic mi nie będzie jak trochę popracuję.
-Jeszcze przyjedzie na to czas, Macy, jak Cas i Hazza się dowiedzą, na pewno staną po mojej stronie...
-Nieee, Cas i Harry nie mogą się dowiedzieć. Nie teraz, wiesz jaka jest ich sytuacja..- odrzekłam. Niall przez chwilę mi się przyglądał, a potem powiedział:
-No ok, nie powiem im o niczym, jeśli ja będę mógł się więcej dołożyć, a ty zrezygnujesz z tej roboty.
-Nie, nie ma opcji.- pokiwałam zdecydowanie głową.
-Nie ?? No to ja jestem ciekaw co na to Cassie i Harry...
-Nawet o tym nie myśl...- spojrzałam na niego twardo i jednocześnie prosząco.
-Chyba nie mam wyboru.- odrzekł i już chciał wyjść, ale zatrzymałam go mówiąc:
-No dobrze.- poddałam się bardzo niechętnie.- Ale pozwól mi przynajmniej sprzedawać swoje prace.
-No niech będzie.- uśmiechnął się słodko i oboje wróciliśmy na górę.

,,Oczami Jade''
Nie chciałam mieszać się w to co zaszło wczoraj wieczorem między Eddiem i jego ojcem. Widać w przeciwieństwie do Cassandry- słyszałam jak rozmawiała z Ryanem. To nie fair że buntuje go przeciwko Eddiemu, ale jak mówiłam- nie chcę się w to mieszać.
Przez to że rozmyślałam o tym wszystkim, nawet nie czułam jak bardzo zimno jest dookoła. Otuliłam się rękoma i z lekkim dreszczykiem na ciele szłam dalej przed siebie. Na ulicy nie było absolutnie nikogo. Przez unoszącą się mgłę wydawało mi się jakbym szła we śnie. Nie docierały do mnie żadne dźwięki i ogólnie wszystko było takie... aż nienaturalne.
Włożyłam ręce do kieszeni i sprowadziłam się na ziemię. Przyspieszyłam kroku i skręciłam w prawo o 90 stopni. Za zakrętem dostrzegłam kilka pojedynczych osób, które najwyraźniej pochłonęło życie w monotonnej codzienności. Wszystko to było jakieś takie ponure. Idąc tym nierównym chodnikiem, tuż pod koronami drzew które wiły się po prawej stronie równolegle z ogrodzeniem cmentarza, przeszłam jeszcze jakieś 5 metrów i znalazłam się za bramą cmentarza. Na nim nie było już ani jednej żywej duszy.. i to chyba dosłownie. Ruszyłam przed siebie z rękami w kieszeniach. Mijałam alejki- te wąskie, boczne, jak i zarówno te szerokie, czyli główne. Nie pamiętam kiedy ostatnio tu byłam. Od jego śmierci chyba ze 2 razy góra. Ale jeśli Troy by żył, raczej nie miałby mi tego za złe. Po prostu już taki był.
Gwałtownie zwolniłam, ponieważ usłyszałam jakby rozmowę od strony mniej więcej grobu Troy'a. Nie zastanawiając się ani chwili podeszłam bliżej i zobaczyłam... Tylora. Myślałam że wyjechał do Stanów i to dlatego tak nagle zniknął. Ale nie był tam sam... nad nim stała jakaś osoba z którą trzymał się za ręce. Przyspieszyłam i moment później stałam tuż obok nich.
-Jade ?!- zdziwił się chłopak i puścił ręce dziewczyny. Już otworzyłam buzię żeby coś powiedzieć, ale przeniosłam wzrok na dziewczynę.
-Megan...- powiedziałam w lekkim osłupieniu. Dziewczyna widać przestraszyła się, a ja zwróciłam się do Tylora:
-Co ty kurwa robisz ?-parsknęłam. Nie miałam zamiaru prawić im kazań, sama nie lubię jeśli ktoś mi je robi.
-To jest Megan..- powiedział Tay przedstawiając mi dziewczynę.
-Wiem że to Megan, znam ją.- odpowiedziałam.
-Znasz... skąd ..?- Tayler nie wiedział o co chodzi.
-To siostra CJ.. a właśnie.. wiesz że wszyscy cię szukają ?- zwróciłam się do dziewczyny.
-Niepotrzebnie.- rzuciła po chwili.
-A ty, wiesz co ty robisz ?- rzuciłam do Taylor'a.- Ona ma 14 lat. To dla niego uciekłaś z domu, prawda ?- zapytałam.
-To nie ma znaczenia przez co uciekłam. Dam sobie radę, tym bardziej że mam Taylora.- Odparła Megan.
-Dobra, nie będę Was rozliczać, ale reszta zwyczajnie mnie zabije jeśli się dowiedzą że byłam z tobą i tak po prostu zostawiłam.- Także zwijaj się i idziemy.- odparłam do dziewczyny.
-Nie będziesz mi rozkazywać.- Meg zmarszczyła brwi.
-Ej, dobra, wiem; masz 14 lat myślisz że dasz sobie sama ze wszystkim radę, ale nie mam zamiaru ci tego wszystkiego wyjaśniać, więc nie komplikuj życia ani mi ani sobie i po prostu chodź, okej ?- wyrzuciłam jednym tchem.
-Ona chyba ma rację... - odezwał się po chwili Taylor. Obie spojrzałyśmy na niego, więc dodał- Twoja rodzina na pewno się o ciebie martwi, powinnaś z nią pójść. 
-Taylor..!- Megan pewnie poczuła się trochę zdradzona. 
-Dobra, zróbmy tak: ja i ty pójdziemy teraz do CJ, on niech robi co chce, a później najwyżej niech przyjdzie. 
-Nie, lepiej nie.- odparli jednocześnie. 
-Oni nie mogą się dowiedzieć o Taylorze.- zaprotestowała dziewczyna. 
-Tak, lepiej im nie mówić. Zaraz zaczęłoby się że ona ma 14 lat, a ja prawie 20 i takie pierdoły. 
Westchnęłam i stwierdziłam:
-Czyli zamierzacie wszystkich okłamywać ?? A jak zapytają dlaczego uciekłaś, to też nie powiesz że dla niego ??
-Powiem że znudziło mi się siedzenie u dziadków. 
-Dobra, nie wnikam. Chodź już.- powiedziałam i zawróciłam. 

-Przecież do waszego domu idzie się w tamtą stronę.- Megan zatrzymała się. 
-Teraz tam mieszka tylko Cassandra i Macy.
-Tak we dwie ? W takim dużym domu ?
-Z Niallem i Harrym.
-Z kim ??- zdziwiła się. 
-Harry to chłopak Cas, a Niall Macy.- odpowiedziałam beznamiętnie. Resztę drogi przeszłyśmy w ciszy. 
-CJ tu mieszka ?!- dziewczyna była pod wrażeniem okazałej posesji swojej siostry. Podeszłam bliżej i zadzwoniłam do domofonu przy furtce. 
-CJ to ja, przyprowadziłam ci gościa.- powiedziałam.
-Jade, kto jest z tobą ?- zapytała dziewczyna. 
-Zaraz zobaczysz, otwieraj.- zaśmiałam się. CJ otworzyła furtkę i ja z Megan weszłyśmy na kostkę ułożoną przed domem w ścieżkę. CJ stała już przed drzwiami frontowymi, a gdy zobaczyła kto idzie obok mnie aż otworzyła buzię. 
-Megan... ?- zapytała cicho nadal nie dowierzając. 
-CJ wejdź do środka, bo się przeziębisz.- z wnętrza domu dobiegał głos Louis'a, którego najwyraźniej zainteresowała mina CJ i również wyszedł na kilkustopniowe schody z Willem na ręce. 

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 104

,,Oczami CJ''
Kompletnie z niczym sobie nie radzę !! Nie mam już na to wszystko siły i jeszcze teraz tata zachorował..
-Louis, co ja mam teraz zrobić ? Wrócić do rodziców, do Irlandii ?- mówiłam zrozpaczona. Lou objął mnie ramieniem i dłonią pogładził włosy, po czym odparł:
-Nie wiem co mam ci powiedzieć, sama musisz zdecydować, ale chcę żebyś wiedziała że jakiejkolwiek decyzji nie podejmiesz, będę Cię wspierał.
-Kochany jesteś, dziękuję.- powiedziałam i mocniej się w niego wtuliłam.- Zadzwonię do mamy, może stan  taty się poprawił..- powiedziałam, już szukając w telefonie numeru mamy.
-Halo? Mamo ?
-Tak, tak to ja.- odrzekła smutnym głosem moja mama.
-Jak tam się czuje tato ?? Lekarze wiedzą jak mu pomóc ??- spytałam z niepokojem.
-Jeszcze nie, niczego się nie dowiedzieli. Tato ma nadal bardzo ciężki, ale przynajmniej stabilny stan.- odpowiedziała mama.
-A wiadomo coś w sprawie z Megan ?- dodałam po chwili ciszy.
-Nie.
-..No ale przecież się nie rozpłynęła w powietrzu !!- nagle się zezłościłam.
-Robią co mogą...
-Widocznie to nie wystarczy !! ....Przepraszam mamo...- westchnęłam w końcu.- Nie wiem co mam teraz zrobić, czy przyjechać do Was, czy zostać tutaj.- odparłam spokojnie, ale ze zmartwieniem.
-Nie, to że tu przyjedziesz niczego nie zmieni. Zostań w Londynie i zajmij się Williamkiem. 
-No nie wiem...- westchnęłam.
-Lepiej będzie jeśli zostaniesz... Może Megan faktycznie jest w Londynie i przyjdzie do Was.
-Do mnie na pewno nie trafi, przecież się przeprowadziliśmy... ewentualnie do dziewczyn.- powiedziałam pocieszająco.
-No dobrze, tak czy inaczej, proszę zostań tam. Nie chcę żebyś jeszcze ty się tym wszystkim denerwowała. Zadzwonię jak już coś będzie wiadomo, trzymaj się, papa.
-Pa.- odpowiedziałam i mama chwilkę zwlekając, rozłączyła się. 

,,Oczami Jade''
Mój chłopak po słowach wypowiedzianych przez Cassie, podszedł do swojego ojca i zaczęli się szarpać. Doszło do bójki, która jednak nie trwała długo, ponieważ Ryan powalił Eddiego na ziemię. Ed nie potrafił kontrolować swojego gniewu i pokazał to po raz kolejny. Ryan wycofał się z tego wszystkiego, pomimo że miał przewagę- Cas zaprowadziła go na górę, do swojego pokoju. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. To był jakiś koszmar, a w dodatku Zayn zamieszkał u Cary. Mam nadzieję że nie zrobią sobie kolejnego dziecka.. znaczy niech robią co chcą, ale... no.. nie ważne.

,,Oczami Cassandry''
-W porządku ?- zapytałam wsuwając dłonie do tylnych kieszeni.- Pewnie źle się z tym wszystkim czujesz.. -odparłam po upłynięciu chwili.
-Chyba już pójdę.- westchną, unikając mojego spojrzenia.
-Jeśli chcesz możemy porozmawiać, nie powinieneś tłumić tego w sobie.- zaproponowałam z nadzieją.
-Nie będę nikogo obciążał własnymi problemami.- odrzekł jednocześnie wstając z łóżka na którym dotychczas siedział. 
-Chodziło o to...- zaczęłam tłumaczyć, ale mi przerwał:
-Cassie, proszę Cię nie mieszaj się w to wszystko. Nasza znajomość to chyba jednak zły pomysł.- zacisnął zęby i na moment utkwił we mnie spojrzenie. 
-Wiesz że postępując w taki sposób mu ustępujesz ? Nie pozwalaj na to żeby robił co chce, tym bardziej że on w ogóle tego nie docenia.- odparłam kiedy położył rękę na klamkę, a sama w tym czasie złożyłam ręce na klatce piersiowej. 
-No to co niby mam zrobić ?- zapytał opuszczając bezwładnie ręce.
-Mieć nadzieję ..?- sama nie byłam pewna.

 
-Nadzieja....- przerwał i zastanowił się chwilę nad tym co ma dalej powiedzieć-... jest suką.- odparł moment później unosząc brwi do góry, nie patrząc na mnie. 
-Ale bez niej życie nie miałoby sensu.- odrzekłam podchodząc do niego te dwa kroki o które byliśmy oddaleni i powolnie złapałam jego dłonie i stanęliśmy twarzą w twarz. Nie pamiętam kiedy poczułam się tak jak w tym momencie. Widziałam że Ryan chce, ale nie może i wie że nie powinien. 
-No uśmiechnij się !!- odparłam wesoło.- Życie takie jest, nie zmienisz go wiecznym zamartwianiem się. Jakoś to będzie.- odparłam z uśmiechem na twarzy i radością w oczach.
-Cassie... no cóż nie sądzę żebym jak dotąd był w jakiejś depresji... można powiedzieć że czasami może ciut przeginałem, ale powiem ci że masz rację.- rzucił i posłał mi neutralny uśmiech. Byłam z tego zadowolona więc lekko wzniosłam się na palce po czym znów opadłam na pięty. 
Ryan spojrzał mi głęboko w oczy, a ja jemu. Z mojej twarzy zniknął nagle uśmiech. Obydwoje zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. W końcu byliśmy tak blisko że po prostu się pocałowaliśmy. W tym momencie nie myślałam kompletnie o niczym. Liczyła się tylko ta chwila. -Może zaczniemy od nowa ??- zaproponowałam. 
-Wiesz... w sumie to nie wiem czy to dobry pomysł.- odrzekł a mnie trochę zatkało. Mógł to powiedzieć zanim się pocałowaliśmy.- Przecież ty masz chłopaka.- dodał widząc moją minę.  Ogólnie to miał rację... no nie wiem co ja sobie wyobrażałam. Chociaż chyba nie żałuję i właśnie to mnie martwi... jak ja teraz spojrzę w oczy Harremu ?

,,Oczami Macy''
-Co się dzieje ?- zapytał nagle Niall patrząc na mnie uważnie. 
-Nic.- odrzekłam unikając jego wzroku. 
-Macy- powiedział lekko się uśmiechając.- Nie jestem ślepy, a po za tym nie trzeba filozofa żeby zauważyć że zawsze jesteś uśmiechnięta, a od kilku dni chodzisz jakaś przygnębiona. 
-Niall, nic się nie dzieje. Wszystko w porządku.- Zapewniłam go. Chłopak westchnął po czym odpuścił. Zerknęłam jeszcze na niego kiedy wychodził i wróciłam do przeglądania tych wszystkich papierów. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam że tak długo nie dodawałam niczego, ale serio nie mam weny :o Siadałam do tego rozdziału wielokrotnie i nic. Wyszedł jaki wyszedł- tak, wiem że bardzo krótki, ale postaram się jakoś Wam to wynagrodzić, mimo że zaczyna się rok szkolny ;) Chcę doprowadzić to opowiadanie do końca, bez względu na wszystko :) 

1. Czy według Ciebie Cassie będzie z Harrym czy z Ryanem ??
2. Czy między Jade i Cas dojdzie do konfliktu przez Eddiego i jego ojca ??
3. Sądzisz że Macy faktycznie ukrywa coś przed Niallem ??  

Zachęcam do komentowania ! :*