piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 18

,,Oczami Cassandry''
Minęło 5 dni. Dzisiaj Troy ma samolot do Ameryki. Troszeczkę się pozmieniało, ale to drobiazgi .  U CJ i Louisa chyba wszystko jest w porządku - non stop się śmieją i dobrze razem bawią- chyba podobnie jest u Jade i Zayn'a.
Dochodzi 4 nad ranem. Wstałam z lekko przymrużonymi powiekami i wyjęłam z szafy kilka rzeczy. Ubrałam się, umyłam, zrobiłam lekki make up i uczesałam. Miałam na sobie <klik> . W tym zestawie zupełnie nic do siebie nie pasowało ale nie miałam siły żeby cokolwiek z tym zrobić ,tym bardziej że wszystko widziałam jak za mgłą.
 Zeszłam na dół. Zjadłam tylko banana i w pośpiechu wyszłam z domu. Ruszyłam prosto do Troy'a mając nadzieję że jeszcze go zastanę .
Chłopak otworzył mi drzwi i zaprosił do środka. Stałam w salonie i smutnie wpatrywałam się jak pakuje do walizek jeszcze kilka drobiazgów. Pomyślałam że skoro po raz ostatni na nie wiadomo jak długo się widzimy ,to mogłam się lepiej ubrać żeby mnie dobrze zapamiętał- szkoda że nie wpadłam na to w domu, ale to i tak teraz bez znaczenia. Ktoś kogo kochałam i z kim spędziłam dwa lata ,odlatuje na inny kontynent.
-Dzisiaj nasza druga rocznica- uśmiechnęłam się smutnie
-Tak... To chyba mój najgorszy prezent dla Ciebie ..- powiedział, a ja parsknęłam i pomyślałam jakie to wszystko do dupy.
Na rozmowie i wspominaniu minęły nam dwie godziny.
-Chyba musimy już iść żeby się nie spóźnić ...- powiedziałam ze smutkiem i żalem
-My..?
-Odprowadzę Cię - uśmiech- No ,chyba że nie chcesz ..
-Chcę , ale nie chcę Ci zawracać głowy- odpowiedział stojąc już w drzwiach.
-Czekaj.
-Hmm..?
-A co będzie teraz z domem ??
-Nie sprzedam go ,bo jeszcze nie wiem czy w ogóle tam zostanę ,to jakbym wrócił nie miał bym gdzie mieszkać
-Czyli ..
-Teraz jest twój .- powiedział
-No chyba żartujesz - powiedziałam i jak głupia gapiła się na klucze którymi przed chwilą zamkną drzwi.- Nie mogę przyjąć od ciebie.. domu
-To mój prezent na rocznicę.
-Naprawdę nie mogę..
-To chociaż zatrzymaj klucze i czasem tu przyjdź sprawdzić czy wszystko jest dobrze, ok ??
-Ok- uśmiechnęłam się
Po dwóch godzinach drogi byliśmy na lotnisku. Oddychałam bardzo głęboko i chciało mi się płakać.
Wtedy kobieta informująca o przylotach i odlotach samolotów poinformowała nas o samolocie Troy'a.
-Chyba czas się pożegnać ..- powiedział ze smutkiem i w jego oku pojawiła się łza. Wtedy skoczyłam na niego i z całej siły przytuliłam, a po chwili po policzkach łzy zaczęły mi spływać jak strumienie. Usłyszałam że on również podciąga nosem.
-Muszę już iść..- powiedział ledwie się trzymając i odsuną mnie tak że nasze twarzy stały na wprost siebie.
Spojrzałam mu w oczy i go pocałowałam. Długo i czule się całowaliśmy ,i poczułam w tym pocałunku to coś. Nie wiem czy w pocałunku z Harrym było podobnie. Nie myślę teraz o tym. Teraz wpatrywałam się jak zrobił krok by odejść, ale jeszcze powiedziałam
-Troy !
-Tak ??- obrócił się
-To co powiedziałam w kręgielni to nie prawda -na te słowa uśmiechnął się i odpowiedział
-Ja też
-Troy....  To już druga rocznica jak jesteśmy razem. Kiedy to zleciało? Ale pamiętam jak wczoraj, nasz pierwszy pocałunek, każde kocham cię. To było takie słodkie! Gdy tylko się obraziłam, przynosiłeś mi mojego ulubionego kwiatka i wydurniałeś się, żeby najpierw mnie rozbawić a potem tak cudownie przepraszałeś. Muszę się przyznać, że kilkakrotnie specjalnie udawałam, że gniewam się na ciebie. -podleciałam jeszcze do niego ,przytuliłam ,  i powiedziałam szczerze z całego serca
-Będę tęsknić -łza spłynęła mi po policzku
-Ja też będę tęsknił... Ejj serio udawałaś ?!- rozweselił się - Odwiedź mnie kiedyś- uśmiechnęłam się bo nie chciałam się teraz rozkleić. 
-Taak, serio -posłałam mu delikatny uśmiech-  Albo te nasze spacery nocą ?! Nigdy bym nie pomyślała, że z taką niecierpliwością będę oczekiwać kolejnej przechadzki pod rozgwieżdżonym niebem. Tak& O! Albo pamiętasz jak pierwszy raz zaprosiłeś mnie do restauracji? Te okropne dania, które polecił nam kelner. 
-Haha , Tak tak ,pamiętam, a potem..
-A potem, w drodze powrotnej złamałam sobie obcas i musiałeś mnie nieść, a właściwie chciałeś mnie nieść do samego domu. I wtedy zaczął padać deszcz i błyskało się i grzmiało, pamiętam jak się wtedy bałam! Jak ciągle mówiłeś, że jesteś tu i nie pozwolisz byle burzy mnie skrzywdzić. To była najgorsza
 i zarazem najpiękniejsza randka w moim życiu. -śmialiśmy się i płakaliśmy jednocześnie

-Śmialiśmy się, że koniecznie opowiemy ją swoim dzieciom... i że będą miały na imię Nathan i Liliana- powiedział
-Albo jak kupiłeś mi na święta bransoletkę, która tak bardzo mi się podobała. Nie zapomnę tej miny, gdy pokazałam ci identyczną, tłumacząc, że kupiłam ją parę dni wcześniej. Ale i tak nosiłam tę od ciebie. Byłeś taki szczęśliwy. Ja także uważałam się za najszczęśliwszą kobietę na świecie. Każdego dnia sprawiałeś, że kochałam cię coraz mocniej. Nigdy nie chciałeś mi zdradzić jak ty to robisz. A tak bardzo chciałam opanować tę sztukę! Wierzyłam ci jednak, gdy mówiłeś, że nic nie muszę robić, bo i tak kochasz mnie równie mocno. Codziennie mi to udowadniałeś. Nie pamiętam już nawet naszych kłótni. W sumie o co mogliśmy się kłócić? Doprawdy, nie pamiętam. - w tamtym momencie pocałowaliśmy się. Pocałowaliśmy się ,prawdopodobnie po raz ostatni, bo kto wie jak to będzie.
Teraz zacisnęłam zęby i patrzyłam jak odchodzi. To jasne że będziemy w kontakcie i tak dalej, ale wtedy na 1000000 % wszystko będzie już zupełnie inaczej.

1 komentarz: