piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 113

,,Oczami Jade''
-Eddie, musimy porozmawiać- powiedziałam do telefonu, przechadzając się po pokoju. Odłożyłam telefon z nadzieją, że odsłucha tą wiadomość, zwłaszcza, że nagrałam mu ich chyba z 15. Podeszłam do szafy i przejrzałam jej zawartość. Niewiele myśląc o tym co robię, wybrałam krótki top, szorty i wysokie trampki.
-O, widzę że już wstałaś. Jak się spało?- do pokoju wszedł Zayn i mnie pocałował. W jego oczach widziałam błysk i coś, co kiedyś mnie w nim intrygowało.
-W miarę dobrze. Nawet nie zauważyłam kiedy wstałeś.
-To dobrze, nie chciałem cię budzić. Jakie masz plany na dzisiaj? -rzucił się na łóżko.
-Jeszcze nie wiem, może wybiorę się na miasto. A ty?
-Za godzinę musimy byś z chłopakami w studiu, ale może wieczorem wybralibyśmy się do restauracji albo na spacer..?
-Moglibyśmy poszwędać się tak jak kiedyś.-na twarzy pojawił mi się uśmiech.
-Super. To ja lecę.- powiedział, namiętnie mnie pocałował i wyszedł. Z uśmiechem obejrzałam się na drzwi i wzięłam do reki telefon, na którym wyświetliła się nowa wiadomość. ,,O 12 w parku BR.''- tyle mówił tekst wiadomości. Od razu rozpoznałam inicjały parku BR, wszyscy nasi znajomi go znali, martwiła mnie jednak  powaga emanująca od sms'a. 

,,Oczami Cassandry''
-Cześć CJ, co robisz?- zapytałam jednocześnie zakręcając sobie na palcu loczka. 
-W zasadzie to nic szczególnego. Zaczynam myśleć o przygotowaniach na urodziny James'a. Roczek to jego pierwsza impreza, chciałabym żeby potem oglądając zdjęcia stwierdził, że było super.- odparła CJ.
-Jeśli chcesz mogę wpaść i pomóc ci coś wymyślić.- zaproponowałam przyjaźnie. 
-Było by miło. Do jego urodzin jest w sumie jeszcze dwa tygodnie, ale nie chcę z niczym czekać na ostatnią chwilę. 
-Będę za pół godziny.- powiedziałam i rozłączyłam się. Poleciałam na górę do pokoju, żeby wybrać jakieś ciuchy. Zdecydowałam się na top w paski, czerwone szorty, czarne trampki, a do tego czerwona torebka, okulary przeciwsłoneczne i biżuteria z motywami kotwic. Zbiegłam po schodach już prawie gotowa do wyjścia. 
-Macy! Wychodzę!- krzyknęłam chowając do torebki telefon. Postanowiłam pojechać autobusem, bo Harry i Niall wzięli samochód. Na przystanku czekałam około 5 minut, więc niezbyt długo. Do CJ jechało się około 15 minut. Rozglądając się po pasażerach autobusu zauważyłam, że poza mną jechało tylko 6 osób, w tym jeden chłopak w kapturze, który szczególnie zwrócił moją uwagę. Przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. Czułam się trochę niezręcznie i nie bardzo wiedziałam co mam robić. Wyjęłam telefon i zaczęłam smsować z Jade. 
'Co robisz?'- napisałam i po chwili otrzymałam odpowiedź: 'Siedzę i oglądam film z Jannette, a ty?'. Zgodnie z prawdą odpisałam że jadę do CJ i jakiś chłopak bacznie mi się przygląda. Jade poradziła mi żebym wysiadła, jeśli jestem już niedaleko. Do domu Louisa i CJ były co prawda jeszcze tylko dwa przystanki, ale nie znałam zbyt dobrze tej okolicy. Tak czy inaczej postanowiłam zaraz wysiąść i przejść się nieco dłużej. Autobus zajechał na przystanek, a ja w tym czasie podeszłam do drzwi i złapałam się poręczy. Drzwi otworzyły się z sykiem po czym wysiadłam z autobusu. Będąc już na chodniku sama nie wiem czemu odetchnęłam i czując się niezbyt komfortowo ruszyłam przed siebie. Idąc niepewnym krokiem raptownie zwolniłam- wydawało mi się, że słyszę za sobą czyjeś kroki. Obróciłam głowę i serce zaczęło mi mocniej bić. Za mną szedł ten sam chłopak, który jechał tym pieprzonym autobusem. Wystraszyłam się i przyspieszyłam kroku. W pewnym momencie już prawie truchtałam. Serce biło mi coraz mocniej i nagle na przedramieniu swojej prawej ręki poczułam dotyk. Uniosłam wzrok i zobaczyłam jego. Chłopaka w szarej bluzie, z kapturem osuniętym na tył głowy i kruczoczarnymi włosami opadającymi mu na czoło i oczy. 
-Kim jesteś?- zapytałam przerażona.
-Mam na imię Nick. Tak mi się wydaje, że skądś cię znam, ale nie wiem skąd.- odparł patrząc mi głęboko w oczy ze zmarszczonymi brwiami. Wyraz mojej twarzy w jednym momencie zmienił się z przestraszonego na wściekły.
-Nie, to ja cię skądś znam!- warknęłam mu. Rysy twarzy, chód, postura... znałam to wszystko ze zdjęć, opowieści i wspomnień. Chłopak uśmiechnął się szyderczo, a jednocześnie zadziornie.
-A jednak.- odparł neutralnie.
-Ty sukinsynu!!- wrzasnęłam i zaczęłam popychać chłopaka i walić w niego pięściami z niezbyt udanym skutkiem.- To co stało się z Fabianem to wszystko twoja wina! Jak możesz mieć czelność jeszcze pojawiać się w naszym życiu jak gdyby nigdy nic! Jesteś z siebie dumny?! No odpowiedź!- mówiłam z tak dużym żalem, że nie pamiętam kiedy ostatnio taki czułam. 
-Wszyscy wiemy, że to nie jest ani moja, ani twoja, ani niczyja wina, więc przestań robić sceny.- stwierdził i odparł mój cios w taki sposób, że samą odepchnęło mnie do tyłu. 
-Nie twoja wina?! A niby przez kogo wpadł w nałóg? Przeze mnie?! Przez Jannette?! Czy może jeszcze kogoś innego!
-To nie przeze mnie wpadł w nałóg tylko ze mną, a to jest różnica. Jeśli nie chcesz stracić kogoś jeszcze, to lepiej zamknij się i posłuchaj.- odparł z lodowatym spojrzeniem. Otworzyłam buzię i szybko ją zamknęłam. 
-O czym ty mówisz?- zapytałam. 
-Przyjdź jutro o 22 do starego skrzydła FC.- powiedział skupiając się na zapaleniu papierosa. Wypuszczając dym z ust spojrzał na mnie i nasuwając kaptur odszedł. 
-Zaczekaj! Nie wiem o jakie miejsce ci chodzi!- krzyknęłam za jego plecami.
-A kojarzysz inicjały SW? Na pewno sobie poradzisz.- odparł i jeszcze przez chwilę szedł tyłem.
-Nie możesz po prostu powiedzieć pełnej nazwy?!- zawołałam rozkładając ręce, ale chłopak po raz kolejny uśmiechnął się, obrócił i szedł dalej. Głowiąc się jeszcze jakiś czas o co chodzi ruszyłam do domu CJ.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was po raz pierwszy od dosyć dawna. Postanowiłam znowu coś napisać i jest szansa, że w najbliższą niedzielę wyjdzie ode mnie jeszcze jeden rozdział, bo nabrałam trochę weny.

1. Jak myślisz, o kogo może chodzić Nickowi??
2. Czy Cassie odnajdzie miejsce, w którym ma spotkać się z Nickiem?? 

Pozdrawiam, zachęcam do komentowania i zapraszam ponownie :*

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 112

,,Oczami Jannette''
-Trzeba powiedzieć Jade.- powiedziałam jak tylko najdelikatniej umiałam zapatrzona na wirujące na wietrze liście. Arian nie odpowiedział, ale nie wymagałam tego od niego.- Jeśli chcesz, to ja jej powiem.- zaproponowałam.
-Zrobię to.- odparł cicho.
-Iść z tobą?
-Tak. Dziękuję ci za to że jesteś.- odparł i spojrzał smutnymi oczyma w moją stronę. 
-Nie masz za co dziękować. Chodźmy już.- powiedziałam i ruszyliśmy w stronę domu Hendersonów. Po około 25 minutach, byliśmy już na miejscu. Otwierając drzwi frontowe, zobaczyliśmy zmartwioną Jade chodzącą po pokoju i obgryzającą paznokcie.
-Dlaczego pojechaliście beze mnie?!- spytała nerwowo. Ani ja, ani Arian nie mieliśmy siły na wytłumaczenia. 
-Jade...- zaczęłam, ale mój głos niespodziewanie się załamał.
-Fabian nie żyje.- powiedział cicho i spuścił wzrok. Jak tylko w oczach Jade zobaczyłam łzy od razu podeszłam do niej i obie się przytuliłyśmy. 

*Dwie godziny później*
-Zrobiłam ci herbatę.- powiedziałam stawiając na stoliku kubek, ale zapatrzona w okno Jade nie zareagowa-ła. Siedzieliśmy w ciszy, aż do wieczora, dopóki Jade nie obróciła się nagle ze słowami:
-Powinniśmy powiedzieć też Carze i pozostałym.- po czym znów zapadła niemalże grobowa cisza.


Miesiąc później było już lepiej. Nadal myślałam o nim, ale rozmawiając z nim starałam się uśmiechać bo wiem że nie chciałby żebym płakała. Bez niego wszystko jest inne. Takie puste i szare. Brakuje tej jego energii którą nas zarażał i obdarowywał. Po tym wszystkim Arian bardzo zamknął się w sobie. Dużo czasu spędza w samotności. Jade jakby spokorniała, ale potrafi się uśmiechać, szczególnie przy Zaynie- znów są parą. Ja jakoś żyję, ale nie jest mi z tym wszystkim łatwo, szczególnie ze wiem, że Fabian zrobił to z mojego powodu.
 Ciągle mam przed oczami te wszystkie spędzone razem chwile; jak zabrał mnie na plażę, do kawiarni, jak siedzieliśmy razem u niego w pokoju i na skórzanym fotelu przytulaliśmy się.
Nie wierzę, że to już nie wróci. Nie życzę absolutnie nikomu tego uczucia, które odczuwamy przy utracie kogoś  kto był twoim jedynym wsparciem. Zwłaszcza wiedząc że gdyby mógł, oddałby za ciebie życie jeszcze raz. 

,,Oczami Cassandry''
Nadal wszyscy otrząsamy się po utracie Fabiana. Cieszę się jedynie z tego, że między mną a Harrym wszystko jest jak dawniej. Martwi mnie jednak zachowanie Ariana; rozumiem że cholernie cierpi, ale to nie to- zachowuje się tak... dziwnie, wręcz podejrzanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka. Wiem że to co napisałam wyżej jest koszmarne, krótkie i sama zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wiedziałam do końca jak wybrnąć z tego co wcześniej napisałam, bo koniecznie chciałam coś dodać a weny brak. Myślę że opowiadanie zakończy się przy około 115 /120 rozdziale i mam nadzieję, że do tego czasu będzie was tu jak najwięcej. 
Szczerze podziękowania za 45k odwiedzeń! Kocham Was i pozdrawiam.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 111

,,Oczami Cassandry''
-Hej...- odparł Harry opierając się o futrynę łuku w salonie.- Przemyślałem sobie to wszystko.- urwał, po czym westchnął. Z jego twarzy nie mogłam wyczytać emocji, ale czułam że sama mam wymalowany na twarzy strach przed tym co za chwilę powie.- Chcę żebyś wiedziała, że bez względu na to co się między nami dotychczas działo, uświadomiłem sobie że nie potrafię przestać cię kochać.- powiedział a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem i wdzięcznością.
-Ja...-zaczęłam ale sama nie wiedziałam co chcę mu powiedzieć.- Harry, tak bardzo cię przepraszam. Wiem że to niewiele zmienia, ale chciałabym żebyś wiedział że jest mi naprawdę przykro.
-Cassie, wierzę ci. Naprawdę.- zapewnił mnie podchodząc coraz bliżej, po czym przyciągnął mnie do siebie. Tkwiliśmy chwilę w ciszy zatapiając nasze oczy w czułym spojrzeniu. Zarzuciłam Harremu ręce na szyję, a ten niepewnie zbliżył swoje usta do moich. Ostatni, pełen wahania ruch Harrego był początkiem namiętnego pocałunku, którego tak bardzo potrzebowałam. W tym momencie ktoś wszedł do domu. Ociągając się przerwaliśmy całusa, a ja widząc przygnębionego Nialla delikatnie zmarszczyłam brwi.

,,Oczami Jannette''
   Zeszłej nocy ,,spałam'' z Jade i Arianem u nich w salonie. Przesiedzieliśmy całą noc niemalże w ciszy od czasu do czasu wychodząc na schody odetchnąć, pobyć te pięć minut w samotności by lepiej ukryć łzy. Około 4 nad ranem otrzymaliśmy telefon ze szpitala że stan Fabiana znacząco się pogorszył. Jade usnęła chwilę wcześniej więc na oddział pojechaliśmy tylko ja z Arianem. Teraz mijamy Tower Bridge. Widzę ten most, chociaż mam kompletną mgłę przed oczami... tak bardzo chciałabym cofnąć czas i powiedzieć mu gdzie i poco wyjechałam. A teraz może być już za późno. Wiem że to przeze mnie, to wszystko to moja wina. Nieoczekiwanie wybuchnęłam głośnym płaczem. Arian spojrzał na mnie i lekko przyspieszył.
   Po około 10 minutach jazdy wbiegliśmy na oddział i wpadliśmy prosto na lekarza dyżurnego. 
-Co z Fabianem?!- krzyknął Arian gwałtownie rozglądając się za jego ramieniem. Lekarz zaczął coś do niego mówić jednak ten nie zareagował. Po chwili szybkim krokiem, wręcz truchtem przemierzaliśmy korytarz by dotrzeć do sali w której leżał Fabian. Kiedy zastaliśmy jego łóżko puste, serce chyba na chwilę mi się zatrzymało. Arian spanikowany odwrócił się i podszedł ponownie do lekarza.
-Co z Fabianem?- powtórzył spokojnie łagodnym, pełnym pokory głosem, jednak był stanowczy.
-Jest na sali operacyjnej.- odparł lekarz.- Po operacji chirurg powie wam więcej. Jak na razie nie można dokładnie stwierdzić jak poważny jest jego stan.
   Czekaliśmy na korytarzu od kilku godzin. Czas bardzo wolno. Arian chodził w kółko albo patrzył przez okno w zamyśleniu. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać tego co musi czuć... i tak ma już wystarczająco pod górkę w życiu; stracił rodziców, a teraz może też i jego. Brata a za razem przyjaciela. Naprawdę było mi żal Ariana ale też i Jade oraz Fabiana.  Oczy lekko przymykały mi się po nieprzespanej nocy, a za oknem nastał już ranek.
   2 godziny później. Szklane drzwi za którymi krył się korytarz na salę operacyjną powoli zaczęły się otwierać. Poderwaliśmy się jak poparzeni i nawet nie wiem kiedy, znaleźliśmy się tuż obok lekarza. Patrzyliśmy na niego pytająco, a on utkwił w nas wzrok i stał przez chwilę w milczeniu. Powiedział coś, ale nie chciało to do mnie dotrzeć. Przed oczami widziałam tylko mgłę, wszystko jakby jeszcze bardziej zwolniło, a w uszach słyszałam tylko bicie mojego serca. 
-Straciliśmy go.- powtórzył lekarz.
-Niee!, na pewno da się jeszcze coś zrobić, na pewno! On nie może umrzeć, zróbcie coś, do cholery zróbcie coś!- krzyczał Arian płacząc i co kilka słów łamał mu się głos. Mój oddech gwałtownie przyspieszył słuchałam tylko tego co się za chwilę stanie i próbowałam nad sobą zapanować. Strumienie łez zalewały mnie od środka i wydostawały się na zewnątrz. Przez gulę w gardle nie mogłam przełknąć śliny, ani niemal złapać powierza czy czegokolwiek powiedzieć. Usiadłam na krześle zastanawiając się czy to nie sen. Uspokoiłam trochę oddech, ale wciąż tliło mnie coś w głowie i obraz przed oczami zamazywały strugi łez, ale ich nie czułam. Uświadomiłam sobie że niczego nie czuję, niczego nie słyszę. Pustka. Jeszcze ta cholerna bezradność. Niespodziewanie zachowanie Ariana przyciągnęło moją uwagę. Zerwał się z miejsca i jakby nie był świadomy tego co robi.
-Dokąd idziesz.- powiedziałam cicho nawet nie pytającym tonem, odprowadzając go wzrokiem. Nie odpowiedział, więc wstałam i ruszyłam za nim.  Wydawało mi się że nawet nie zauważył że go wołam i próbuję dogonić. Kiedy znaleźliśmy się w jednym z węższych korytarzy tego szpitala wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Podeszłam bliżej. Jestem taka głupia....on tylko poszedł do łazienki. Na chwilę się uspokoiłam, ale nie trwało to długo, gdyż w jednej sekundzie do głowy przyszły mi setki wątpliwości. Popchnęłam drzwi do męskiej toalety i szukając znajomych butów pod drzwiczkami doszłam do ostatniej kabiny w której go znalazłam. 
-W porządku?- zapytałam obracając głowę w bok, aby moje ucho znalazło się tuż przy drzwiach i lekko zastukałam.- Arian, nic ci nie jest?- zadałam kolejne pytanie na które również nie otrzymałam odpowiedzi. Niepewnie pociągnęłam za gałkę i moim oczom ukazał się Arian siedzący na zamkniętym sedesie z pistoletem w dłoniach. Kiedy mnie zobaczył wycelował nim we mnie.
Wystraszyłam się, i to cholernie, ale nie myślałam w tym momencie o sobie.
-Arian, odłóż to.- powiedziałam i starałam się zachować spokój w głosie. -Odłóż.- powtórzyłam łagodnie. -Damy radę, zaufaj mi.- powiedziałam i po moich policzkach spłynęła łza, a za nią kilka kolejnych. Chłopak sam nie wiedział co ma zrobić, to wszystko go przerastało. 
-W porządku? Nic nie jest w porządku.- odparł i sam rozpłakał się jeszcze bardziej. Nie wiedział co ma zrobić z bronią w dłoniach, zaczął trząść nią na prawo i na lewo, aż w końcu przyłożył ją sobie do głowy.
-Tyle już przeszedłeś, nie poddawaj się teraz. Nie wyobrażam sobie tego co musisz teraz czuć, to straszne, ale z czasem będzie lepiej. - pod koniec załamał mi się głos.
-Będzie lepiej? Wszystkie bliskie mi osoby odeszły! Nie będzie dobrze, już nic nigdy nie będzie dobrze. Jeśli to zrobię wszyscy będziemy szczęśliwi, to jedyne wyjście!- odparł i jeszcze mocniej zacisnął dłonie na pistolecie. 
-Całe życie przed tobą, nie odbieraj go sobie. To nie jest jedyne wyjście rozumiesz, zawsze masz wybór. To co chcesz zrobić byłoby twoją najgorszą podjętą decyzją ...
-...której potem nie mógłbym żałować.- dodał i zacisnął powieki spod których wypływały krople łez. 
-Pomyśl o Jade ona zostałaby już całkiem sama. Macie siebie nawzajem i to jest najważniejsze. Nie rób tego ani jej ani sobie. Arian..? Słyszysz mnie?- spytałam. Wydawało mi się że sam tego nie chce, ale nie ma już siły dalej zmagać się ze swoim życiem.- Będzie dobrze. Obiecuję.- zapewniłam i kucając, położyłam dłoń na jego kolanie.- Obiecuję.- szepnęłam. Przez chwilę słychać było tylko nasze oddechy. Chłopak opuścił ręce i spłakany wstał, ale w jego oczach nadal szalał strach. Nagle uświadomiłam sobie że go przytulam. Przycisnęłam swoją głowę mocno do jego ramienia i słyszałam bicie jego serca. Waliło jak oszalałe, zapewne tak jak moje. Zachodziłam się od płaczu i poczułam jak moje włosy robią się mokre od jego oczu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Szczerze mówiąc sama nie wiem co mam teraz tu napisać :( 
Chęcę wam tylko ogrooooomnie podziękować za te 40 000 tys. wejść i powiedzieć, że jestem wam wszystkim którzy to czytają naprawdę wdzięczna :) 
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam :*