niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 38

,,Oczami CJ''
Codziennie z Jade miałyśmy albo zdjęcia do filmu, albo kolejne wywiady itp. bycie gwiazdą jest bardziej męczące niż sobie wyobrażałam. Jeszcze Lou ciągle do mnie wydzwania czy wszystko w porządku.
-To co teraz mamy na rozkładzie ??- zapytała mnie Jade
-Ja mam wywiad ,a ty nagrywasz jakąś piosenkę.
-Oooooooooo !!!! Co za odmiana, zawsze wszystko robiłyśmy razem.
-Tak. Podrzucę Cię.
-Ok
-Cieszysz się że niedługo zaczynamy kręcić scenki do filmu ??
-Może trochę, nie wiem, wszystko mi jedno.-powiedziała Jade wysiadając z auta. Niedługo i ja dotarłam na miejsce. Profesjonaliści zrobili mi make-up ,załatwiłam kilka drobnostek i zaczęliśmy kręcić wywiad.
-Witaj CJ !!-powiedziała do mnie po zapowiedzeniu programu Hope
-Cześć- pomachałam do kamery. Zadawała mi pytania, ja odpowiadałam ,od czasu do czasu rzucałam jakiś żart.
-Plotki mówią że zamieszkałaś z Louisem Tomlinsonem z 1D, bo jesteś w ciąży z Zayn'em ,ale Lou  jest przekonany że to jego dziecko, to prawda ???
-Nie, skąd. Znaczy to prawda że mieszkamy razem, ale z Zayn'em nic po za przyjaźnią nas nie łączy.
-Czyli że mieszkasz z Lou, ale nie jesteś w ciąży ??
-Tak, ale jestem w ciąży- dodałam dla wyjaśnienia
-Ooooooooo, czyli jednak to prawda ??
-Nie, to Louis i ja będziemy rodzicami i to w 100 % jego dziecko.
-Rozumiem ...- powiedziała dziwnym ,podejrzliwym tonem Hope, potem zadała mi jeszcze kilka pytań i program New News dobiegł końca.
-Jak tam było na wywiadzie ??- zapytał mnie ,Lou gdy weszłam do domu i podszedł trzymając w ręku patelnię ,coś na niej mieszając ,pocałował mnie na powitanie.
-Nawet dobrze, czemu pytasz ??
-Oglądałem ten wywiad
-To tym bardziej ,czemu pytasz ??- zaśmiałam się
-Ale to na pewno moje dziecko ??- zapytał. Rzuciłam torebką o ziemię i odpychając go poszłam na górę. Byłam wkurzona i jednocześnie zraniona tym że mi nie ufa i ma za szmatę. Usiadłam na łóżku w naszej sypialni i dopiero wtedy dotarło do mnie że on non stop mnie kontroluje i na serio mi nie ufa. Cały czas do mnie dzwoni ,zadaje debilne pytania, i jeszcze ta akcja na dole. Postanowiłam że koniec tego cyrku.
-Kotku nie bądź na mnie zła.- darł się ze schodów Louis, a ja to olałam. Kiedy wszedł do pokoju mina zrzedła mu już na maksa.
-Bejbe ,co ty robisz ??- zapytał zdziwiony i mnie przytulił
-Wyprowadzam się -powiedziałam chcąc uwolnić się z uścisku Louisa, ale bezskutecznie- Puść mnie-powiedziałam wkurzona i zażenowana że nie mogę nawet go odepchnąć.
-A jak nie ??- zapytał i zaczął mnie całować po szyi
-Przestań- powiedziałam stanowczo ,ale o mały włos wybuchnęłabym tam śmiechem bo mnie łaskotał. -Louis, odejdź- powiedziałam już naprawdę zdenerwowana
-Dobra, chciałem zaczekać do wieczora ,ale  nie dajesz mi wyboru- powiedział ,uklękną przede mną i zapytał:
-Merry me, bejbe ??? -spojrzał na mnie do góry ,a w jego oczach cudnie odbijał się blask popołudniowego słońca.
-Mówisz serio ??-zapytałam i położyłam swoją dłoń na piersi, a cała złość natychmiast poszła w zapomnienie. Byłam nim albo zauroczona, albo szczerze zakochana.
-A czy ja kiedykolwiek żartowałem ??- zapytał i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po niedługim czasie oboje leżeliśmy na podłodze ,stykając się tylko głowami. No wiecie: jedna osoba leży po jednej stronie ,a druga po przeciwnej i stykają się głowami.
-Aha, czyli to żart ??- zapytałam gapiąc się na sufit.
-Nie, pytałem naprawdę. To jak ??
-Pod jednym warunkiem...
-O matko..... jakim ??- wydukał
-Będziesz mnie kochał ???
-Jeszcze pytasz ?! Zrobiłbym dla ciebie wszystko !!
-To tak, wyjdę za Ciebie -uśmiechnęłam się i obróciliśmy się tak żeby móc się pocałować.
-Aaaa, jeszcze pierścionek.- zaczął się macać po kieszeniach. Po chwili bez rezultatów poszukiwań. Wstał i zaczął się telepać jak wariat.
-Co ty wyprawiasz ??- śmiałam się
-Zgubiłem pierścionek zaręczynowy zanim w ogóle Ci go dałem -powiedział nie zaprzestając poszukiwań .
-Nie potrzebuję pierścionka -powiedziałam ,ale on się nie poddawał. W końcu żeby go uspokoić wzięłam jego twarz w dłonie i mocno pocałowałam.
-I żebyś zawsze o mnie pamiętał- dodałam spoglądając mu w oczy.
-Uwierz, nawet gdybym chciał, takiej dziewczyny nie da się zapomnieć- zaśmialiśmy się, a bardziej ja i zeszliśmy na dół.
-Cholera...- powiedział Lou
-Co jest ??- zapytałam
-Naleśniki się spaliły -powiedział z zabawną powagą. Zaczęliśmy się śmiać i zrobiliśmy nowe, a po obiedzie zadzwoniłam do dziewczyn.

,,Oczami Emmy''
Siedziałam na tych durnych schodach jak codziennie i grałam na tej debilnej gitarze. U mnie powiedzenie: Ci co w dzień śmieją się najwięcej, w nocy płaczą najbardziej- Sprawdza się w 100% .
Pewnie zastanawiacie się po co to robię. Otóż moi rodzice po prostu mnie nie chcieli. Nie zajmowali się mną. Zwracali uwagę tylko i wyłącznie na moją doskonałą starszą siostrę. Wyprowadziłam się, a oni nawet nie próbowali czegokolwiek zrobić żebym wróciła. Może to i lepiej, chociaż wiem co naprawdę o mnie myśleli. Tak właściwie to mieszkam w domu 80-letniej pani Morino, która przygarnęła mnie pod swój dach. Lubiłam ją bo była miłą kobietą, i już teraz też jest sama- jej mąż umarł dosyć niedawno. Ja jednakże też muszę z czegoś żyć, ale kiedy zainteresuję się jakąś pracą, w całym Londynie słyszę tylko: Oddzwonimy do pani. Ta, ehe ,akurat. Byłam już w Nowym Yorku ,Paryżu ,Tokio, w Sydney w Australii no i oczywiście na Karaibach skąd pochodzę i gdzie się wychowałam, a teraz jestem w Londynie, chociaż te wielkie miasta to chyba nie dla mnie. Nie daję sobie rady, a jedyną rzeczą dzięki której mogę jakoś zarobić jest granie na gitarze. Może myślicie że sprawia mi ono przyjemność i że to moja pasja, ale nie- wolne żarty. Ja kocham tylko i wyłącznie Liama i taniec. Staram się utworzyć grupę, ale nie wiem jak się do tego zabrać i z tego powodu raczej nici i z tego. Liam nie ma pojęcia o tym gdzie mieszkam ,ani w jaki sposób żyję. Nie chcę żeby wiedział. Nie chcę żeby ktokolwiek wiedział. Wolałabym żeby już zawsze zostało tak jak jest ,w sensie że on się niczego nie domyśla, ale przecież kiedyś będę musiała mu powiedzieć.
-Emma ??- zapytał jakiś facet przechodzący obok podczas gdy zmieniałam repertuar piosenki.
-Tak, my się znamy ??- zapytałam mężczyznę.
-Tak, to znaczy nie... Ty mnie nie znasz ,ale ja znam cię doskonale. - chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Przepraszam, kim pan jest ??
-Fakt, nie przedstawiłem się. Jestem Brian, narzeczony twojej siostry, Amy..- zaczął
-Ta, ta, wiem jak ma na imię moja siostra- przerwałam mu i nagle jakby całe życie ze mnie uleciało.
-Przykro mi że się nie dogadujecie, ale ona mi często o Tobie opowiada, jaka to jesteś zdolna i radosna. Wiesz że rodzina za Tobą tęskni ??
-Widzę że poczucie humoru to masz niezłe. Jakoś tak nie tęsknili kiedy odchodziłam, a zresztą mam tu swoje życie ,może nie najlepsze ,ale zawsze jakieś. Nie mam najmniejszej ochoty wracać do starego żeby później od nowa chcieć o wszystkim zapomnieć.
-Rozumiem że to przeżywasz, i że to dla Ciebie trudne, ale przemyśl to wszystko .
-Zdaję sobie sprawę że chcesz pomóc ,ale niestety nie skorzystam- powiedziałam i znów zajęłam się gitarą.
-Może chociaż jeszcze się kiedyś spotkamy i pogadamy ?? -zapytał z ciepłym uśmiechem ,wrzucił mi do pokrowca na gitarę 10 funtów i swój numer, puścił oczko i odszedł.
-Raczej wątpię- powiedziałam kiedy już nie był w stanie tego usłyszeć.
Moja siostra miała teraz 20 lat, a Brian 21. Miałam totalnie gdzieś ich życie, ale ciekawiło mnie jak znaleźli się w Londynie i skąd mają tyle kasy, bo po Brianie widać było że raczej dobrze im się powodzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz