niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 94

,,Oczami Fabiana''
Policjanci otworzyli drzwi. Stałem nie mało zdziwiony i jednym uchem słuchałem tego co do mnie mówią:
-Ile ta dziewczyna ma lat- odezwał się jeden z nich patrząc w moją stronę.
-17- odpowiedziałem z wytrzeszczonymi oczami.
-Wiesz że uprawianie seksu z osobą poniżej 16 roku życia jest niedozwolone ?- zapytał ten sam, a drugi poparł go spojrzeniem.
-Ale my wcale nie.... no tego nie robiliśmy... no i ona ma 17 lat -odparłem odrobinę skrępowany w tej całej sytuacji. Jako że był to już ostatni pokój,a policjanci niczego nie znaleźli, oni i ja kulturalnie pożegnaliśmy się, po czym odprowadziłem och do wyjścia. Zamknąłem drzwi i sprintem pobiegłem na górę.
-Skąd wiedziałaś że to policja ?!- krzyknąłem, zatrzaskując drzwi.
-Nie wiedziałam- odrzekła i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-No to gdzie to teraz jest ?.... Wciągnęłaś to ?!- krzyknąłem obrażonym ale jednak zabawnym tonem.
-Noom- wyszczerzyła się jeszcze szerzej.
Tego dnia nie wydarzyło się już nic szczególnego.

,,Oczami Jade''
Obudziłam się dosyć wcześnie- dochodziła 8 rano. Trochę się ociągając, wzięłam z półki top i szorty, a do nich założyłam trampki nabyte podczas pobytu w Londynie. Włosy spięłam w niechlujny koczek. Kredką podkreśliłam oczy, a następnie nałożyłam tusz do rzęs i musnęłam usta błyszczykiem. 
Zastanawiałam się co teraz mam robić, gdyż o 4 nad ranem przyszedł do mnie Fabian i oznajmił że jedzie  już na lotnisko bo o 5.30 ma samolot. Siadłam przy oknie i otuliłam się kocem, a potem rękami. Różne myśli przelatywały mi przez głowę. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Wstałam tak gwałtownie, że zakręciło mi się w głowie, jednak mimo to wzięłam wszystkie swoje rzeczy i wrzuciłam je do torby. Zarzuciłam na plecy plecak i wybiegłam z pokoju. Docierając na dół, nie wiem czemu, ale obróciłam się przez ramię i dostrzegłam jakby zarys sylwetek dwóch osób- kobiety i mężczyzny. Wiedziałam że to tylko przywidzenie, moja wyobraźnia, lecz mimo to zbliżyłam się do tamtego miejsca. Stojąc na przeciwko okna, odkryłam że za schodami było jeszcze jedno pomieszczenie. Rozchyliłam usta i wpatrywałam się w tamten pokój w swojej pamięci odnawiając ten dom sprzed lat. To tam kiedyś znajdowała się kuchnia i to tam kiedyś wybuchł pożar w którym zginął mój tata. Po moim policzku spłynęła łza, a za nią kolejne. Przed oczami miałam tylko rozmazany obraz, który nie rozróżniał kształtów. Co tchu wybiegłam z domu; nawet nie wiem czy zamknęłam drzwi. Strasznie bolała mnie głowa, ale jeszcze przez chwilę biegłam dalej przez coraz węższe i coraz bardziej odludne miejsca. Kiedy dookoła nie było już kompletnie nikogo usiadłam na ławce, która była równie samotna jak ja. Czekałam na to aż mój oddech wróci do normy i ciśnienie które czułam dosłownie w całym ciele opadnie. Tkwiłam w tym beznadziejnym stanie niezbyt długo, ponieważ niedługo po tym wstałam, wzięłam torbę, otarłam łzy,  które znowu zaczęły napływać mi do oczy i podciągając nosem, wolnym krokiem szłam ku uliczkom które budziły się do życia.  Idąc bezmyślnie przed siebie, nawet nie wiem kiedy tak bardzo zbliżyłam się do centrum Vernon, które o tej porze jak co dzień przepełnione było ludźmi którzy spieszyli się do pracy, samochodów z rodzicami wiozącymi dzieci do szkół, a potem jechali załatwiać swoje prywatne sprawy. Pojawiały się również grupki nastolatków, z pośród których nie wszyscy zamierzali udać się na lekcje. To wszystko było już rutyną. Plan dnia ,,wstać, przeżyć, iść spać, powtórzyć'' nie był u mnie w naturze. Po prostu mi nie leżał. Po chwili zorientowałam się że stoję na chodniku wciąż płacząc i patrzę na innych przechodniów, tyle że oni nie patrzyli na mnie, ani jedna osoba na mnie nawet nie zerknęła. Podeszłam do jednej z nielicznych budek telefonicznych w tej okolicy i bezmyślnie wykręciłam numer.
-Słucham ?- odezwał się niezbyt głośny, ale też niecichy głos Eddiego.
-Przyjedź po mnie- szepnęłam nadal cicho łkając.
-Gdzie jesteś ?-odparł niespodziewanie. Teraz to ja nie odpowiadałam.-Nie martw się- odrzekł- I nie płacz, pamiętaj że najgorsze co możesz zrobić to poddać się.
-Jeszcze się chyba nie poddałam, chociaż nie jestem do końca pewna...- podciągnęłam nosem.
-Obiecaj że cokolwiek się stanie poradzisz sobie.
-Nie mogę...
-Obiecaj. Ja wiem że dasz radę.
-To nie ma sensu. Po co obiecywać jeśli wiesz że nie możesz tego dotrzymać ? To tak jak robić nadzieję od początku wiedząc że nic z tego nie będzie.- powiedziałam nieobecnym głosem.
-Ale ty musisz dać radę i dlatego mi to obiecaj. Teraz.- miał taki ciepły głos... Jeszcze przez moment zastanawiałam się co odpowiedzieć.
-Postaram się. Obiecuję.- odrzekłam. Ten telefon podniósł mnie na duszy. I chociaż dalej nie miałam pojęcia co robić, gdzie iść, ani co teraz będzie, za wszelką cenę postanowiłam dotrzymać obietnicy. Dlaczego ? Bo on ma rację- najgorsze co teraz mogę zrobić, to poddać się. Wyszłam z budki odrobinę pewniejszym krokiem i wzdychając usiadłam przy stojącym na dworze stoliku jednej z restauracji. Promienie słońca coraz bardziej się rozpowszechniały, a ja siedziałam tam i obmyślałam swój dalszy plan życia. Mijały kolejne minuty i nastała godzina 9, czyli około 15 minut po rozmowie z Eddiem.
-Chciałaś żebym przyjechał to jestem, ale muszę cię trochę rozczarować; nie miałem czym przyjechać, więc przyszedłem. -powiedział chłopak stając obok mnie. Gapiłam się na niego szczęśliwa i powiedziałam:
-Nie liczyłam że w ogóle się pojawisz.
-Czyli mam odejść ?- zapytał z uśmiechem i uniesionymi brwiami.
-Siadaj wariacie. -parsknęliśmy śmiechem i po chwili Eddie siedział na krześle obok. -Jakim cudem się tu znalazłeś ?
-Jestem w Vernon od wczoraj- uśmiechnął się. Nie chciałam być nachalna wypytując po co przyleciał czy coś podobnego. Cieszyłam się z tego że był teraz obok mnie i chyba po prostu nie chciałam wiedzieć.
-Chodźmy stąd- wstał, a zaraz po nim ja. Eddie objął mnie ramieniem, a ja zapytałam:
-Dokąd idziemy ?
-Przed siebie- odparł i posłał mi soje inteligentne spojrzenie.
Szliśmy wolnym krokiem, potocznie mówiąc spacerkiem przez około godzinę. 
-Czy ty w ogóle coś dzisiaj jadłaś ?- spytał jeszcze bardziej zwalniając kroku i delikatnie się ode mnie odsuwając. 
-Ymm.... nie- powiedziałam i spojrzałam na niego przyjaźnie. 
-No to najwyższa pora- przejechał mi po plecach kilka razy swoją ręką z dołu do góry i na odwrót.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1. Czy według ciebie Jade i Eddie zbliżą się do siebie, a jeśli tak to jak bardzo ??
2. Myślisz, że przez narkotyki Jade będzie miała problemy, czy może nie będzie już miała z nimi styczności ??

 Kolorowych snów :*

 

 

4 komentarze:

  1. Trochę mi wstyd bo po przeczytaniu tego rozdziału chcę więcej..
    Dopiero zaczynam czytać, ale już mi się bardzo podoba ten blog ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Na http://wishmeyourself.blogspot.com
    pojawił się rozdział 19!!

    zapraszam serdecznie!
    przepraszam za spam!:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chce nic mówic, ale nastepnym razem, jak bedziesz chciala wykorzystac mój zestaw (z polyvore) to prosze o powiadomienie. :)

    OdpowiedzUsuń