Siedzieliśmy w pokoju Fabiana.
-Przestań!- zaśmiałam się. Chłopak zaczął łaskotać mnie i całować. Nawet nie wiem kiedy oboje byliśmy już bez koszulek. Fabian był napalony jak nigdy. W pewnym momencie zaczął pokaszliwać i musiał przez to przerwać pocałunki.
-Wszystko ok?- zapytałam patrząc na niego z niepokojem. Nie otrzymałam odpowiedzi, ale za to chłopak zaczął zwijać się z bólu i każdy oddech łapał z coraz większym trudem.
-Dzwonię po karetkę.- rzuciłam już wybierając numer. Byłam tak przestraszona, że ręce zaczęły mi się trząść, a w oczach pojawiła się mgła od łez.
-Ni...e- wyjąkał Fabian i z każdą chwilą było z nim coraz gorzej. Nie zwróciłam uwagi na to co mówi i jak tylko się dodzwoniłam na pogotowie, podałam im wszystkie potrzebne informacje. Zanim przyjechali na miejsce, Fabian leżał nieprzytomny na łóżku, a ja siedziałam obok i płakałam. Miałam poczucie winy i to ogromne. Szybko założyłam na siebie jakąś koszulkę.
-Czy on jest pełnoletni, albo na coś uczulony?- zapytał lekarz jednocześnie go badając.
-Nie jest pełnoletni, uczulony chyba też nie.- odpowiedziałam i zmartwiona zaczęłam obgryzać paznokcie.
-Zabieramy go na oddział.- poinformował mnie lekarz i zanim skończył mówić, Fabian leżał już na noszach.
-Czy mogę jechać z nim? -zapytałam z nadzieją. Doktor kiwnął tylko twierdząco głową, gdyż był zajęty moim chłopakiem. Droga do szpitala wydawała się minutą, ale jednocześnie całą wiecznością. Gdy tylko dotarliśmy pod szpital, lekarze w pośpiechu zawieźli go do środka. Powiedzieli, że tam zajmie się nim lekarz prowadzący, a mężczyzna, który pozwolił mi jechać z Fabianem rzucił do mnie:
-Czy w przeciągu ostatniego tygodnia zażywał jakieś leki lub inne środki?
-Nie.. to znaczy nie wiem, wczoraj wróciłam do Londynu, nie wiem, może..- teraz poczucie winy było wręcz przytłaczające, nawet nie mogłam pomóc odpowiadając na jakieś głupie pytania, bo nie było mnie przy nim wtedy kiedy tego potrzebował. Po zakończeniu tak zwanego wywiadu, lekarz dodał jeszcze:
-Proszę poinformować jego rodziców.- i odszedł wtedy kiedy już chciałam powiedzieć, że on nie ma rodziców. Pewnie m.in. dlatego nie chciał żebym dzwoniła po pogotowie- bał się że jeśli wyda się, że jest niepełnoletni i nie ma prawnych opiekunów będzie miał problemy dotyczące jakiejś rodziny zastępczej... a może był jeszcze jakiś powód?? Wiedziałam, że brał kiedyś narkotyki, ale nie chciałam uwierzyć w to że znowu do nich wrócił, więc szybko odrzuciłam od siebie tę myśl. Kolejna fala łez zaczęła podchodzić mi do oczu. Starając się ją powstrzymać, szybkim krokiem poszłam do łazienki, jednocześnie wycierając oczy.
Przetarłam twarz zimną wodą i oparłam się na zlewie. To jednak nie przyniosło oczekiwanego efektu i w gardle poczułam jeszcze większy ścisk. Wtedy rozpłakałam się na dobre. Stałam tam i przyglądałam się swojemu odbiciu. Makijaż spływał mi po policzkach. Dopiero po upłynięciu z 15 minut starałam się ogarnąć. Zadzwoniłam do Ariana.
-Cześć, tu Jannette.- powiedziałam.- Fabian jest w szpitalu.
-Co się stało?
-Przyjedź szybko. Muszę kończyć.- rozłączyłam się, gdyż znowu zaczął załamywać mi się głos. Wyszłam na korytarz.
-Wiadomo już coś?- zapytałam z nadzieją lekarza, który właśnie wyszedł z sali.- Chodzi mi o chłopaka... młody, przyjechał tu ze 20 minut temu, nieprzytomny. Nazywa się Fabian Henderson.
-Jest pani z nim spokrewniona?- zapytał przyglądając mi się.
-To mój chłopak.
-Przykro mi, nie mogę udzielić pani informacji o nim.- odrzekł. Wtedy poczułam, że za chwilę wybuchnę. Muszę wiedzieć co z nim.
-Proszę mi chociaż powiedzieć czy żyje.- powiedziałam za nim z nadzieją i rozpaczą w głosie. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę i obrócił w moją stronę. Z ledwie widocznym uśmiechem kiwną twierdząco głową, po czym odszedł. Ta wiadomość sprawiła, że poczułam ulgę i wiarę choć sama nie wiem w co. Tuż po tym w szpitalu pojawił się wystraszony Arian, który rozglądał się za mną. Podeszłam do niego i powiedziałam o tym co zaszło. Odetchnął z ulgą kiedy dowiedział się, że jego młodszy brat żyje. Widać było że bardzo to przeżywa.
-Poszukam lekarza może powie mi coś więcej.
-Tam jest.- powiedziałam widzą doktora, z którym rozmawiałam wcześniej. Podeszliśmy do niego.
-Nazywam się Arian Henderson. Mój brat jest pod pana opieką...
-Tak, witam. Jego stan jest stabilny i choć się poprawił, nadal nie jest najlepszy. Wciąż nie wiemy co mu dolega, możemy jednak wykluczyć choroby przewlekłe, genetyczne, wirusowe i bakteryjne.
-Co to oznacza?- zapytał Arian zaniepokojony.
-Musiał coś zażyć. Dopóki nie dowiemy się co to takiego, nie możemy podać mu żadnych środków, aby go z tego wyciągnąć.
-A jak się teraz czuje?- wtrąciłam się.
-Wciąż jest nieprzytomny. Na pewno nie wiecie co takiego mógł zażyć? To mogłoby bardzo nam pomóc.
Arian zmarszczył czoło i jakby bił się z myślami. Od razy pomyślałam, że chodzi mu o prochy. Może lepiej będzie o tym powiedzieć dla bezpieczeństwa Fabiana? Chociaż jeśli to okaże się prawdą, pewnie będzie miał policję na głowie. Z drugiej strony jeśli to prawda to prędzej czy później do tego dojdą...
-Myślę że mogła to być kokaina, amfetamina albo jakieś dragi.- powiedział bez wahania Arian. Spojrzałam na niego, lecz chyba tego nie dostrzegł.
*Godzinę później*
-Może zadzwoń do Jade.- zaproponowałam bez większych emocji.
-Może lepiej nie. Zadzwonię do niej jak już się wybudzi.- oparł głowę o ścianę. Między nami zapadła cisza, którą po chwili przerwałam słowami:
-Nie boisz się że jeśli to faktycznie przez narkotyki, Fabian będzie miał poważne kłopoty?- zapytałam. Arian spojrzał na mnie i odpowiedział:
-To nie on tylko ja mogę mieć problemy i mimo to zrobiłbym to jeszcze raz gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Tu chodzi o jego życie.
-Jak to? Przecież to on sprzedawał i sam brał..
-Jest niepełnoletni więc nie pójdzie do paki. Ja też kiedyś brałem w tym udział.... rozumiesz. Obaj w tym siedzimy.
-Mam straszne wyrzuty sumienia. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby coś mu się stało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No witam Was po tak długiej przerwie!! :D Nie obiecuję że będę regularnie pisać, ale postaram się od czasu do czasu coś dodać, gdyż niektórzy mnie o to proszą, a ja tęsknię za pisaniem :)
Tak więc do następnego rozdziału, a tymczasem zachęcam was bardzo do komentowania ;*
Super!
OdpowiedzUsuń